piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 3 - ,,Powariować można..." /KTrolll

Sorki że długo nic nie napisałem ale byłem zajęty przez jakiś czas...

-Słodziutkasłodziutkasłodziutkasłodziutka!!!

-Zostaw mnie gwałcicielko!!

Tak. To była Star i Grall. Za każdym razem powtarzał się ten sam proces. Star łapała Gral w ramiona i głaskała. Jak zwierzaczka. W każdym razie, Gral w tym momęcie się poddawała i dawała się głaskac by po zebraniu sił ponownie wyrwac się z ramion Star. Uciekała wtedy na drógi koniec pokoju i chwytała za pierwszą rzecz która nadawała się do ochrony. Jednak Star szybkim ruchem ręki wyrywała jej bron z ręki i znów łapała w objęcia.

-Tej Star kończą się energia? - szeptam Hill zapytał Jasona.

-Nie mam pojęcia... Na razie nie wygląda aby miały się skończyc... - również szeptem odpowiedział Jason.

-Aha - widocznie zdziwiony Hill zakonczył rozmowę.

Tych dwóch staoa pod drewnianą ścianą i w oczekiwaniu na Odilla opserwowali całą sytuację. Tylko co jakis czas pochylali się do siebie aby cos powiedziec lub odwracali się w stronę w którą akurat uciekła Gral.




-Jebany w jego rzyć!!! - czwórka osób która znajdowała się w pokoju z drewnianymi scianami i brązowy dywanem z długimi włoskami usłyszała wraz z tym okrzykiem trzask drzwi.

-Odill!! - przyjaznie zawołał Jason z szeroko roztawionymi ramionami, kierując się w stronę drzwi.

Gdy Odill wkroczył wraz z drzwiami do pokoju szybko złapał go w objęcia starając się poswstrzymac wciąż prącego na przód wałmywacza drzwi...

-OD,OD,OD,OD,OD!!! OD ogarnij się!! Ogarnij się!!! - Jason kżyczał do ucha Odillowi. Ten po chwili osłabł pod naporem. Podszedł do sofy stojącej na przeciw od wejscia i usiadł na niej. Krókim poleceniem pogonił Gral do robienia herbaty. Słysząc to westchnęła z ulgą a Star z żalem. OD wpatrywając się w Star która z gracją i bez oznaki zmęczenia siedziała na dywanie.

-To ona? - krótko zapytał Jasona wciąż patrząc na fioletowo oką Star.

-Ta

-Jednak dyrektor to skonczony kutas... - podsumował Odill. Biedny Hill nie rozumiał o co chodzi, tylko ze zdziwieniem przyglądał się całej sytuacji.

-Czyli o co chodzi z tą całą Star? - wypowiedział się w koncu Hill który z zadowolonym wzrokiem patrzył na Gral. Troche jak małe dziecko patrzy na mame kiedy zrobi cos dobrze. Gral jednak spojżała na niego z lekką dumą

-On nie wie? - zapytał Odill wskazując na Hilla - Nie powiedzieliscie mu...

-Dobra ja opowiem... - szybko zgłosił się Jason-...



,,Jako że jesteśmy najsłabszą drużyn która ma najmniej członków, więc dyrektor przydzielił nam nowego ucznia z najlepszej klasy w szkole. Czyli własnie Star Frahton z Klasy Żywej Kosy. Protestowalismy jednak dyro się uparł, gdyż ty oficjalnie nie jestes w naszej drużynie. Nie jestes nawet przydzielony nawet do rzadnej klasy... Nie ważne. Odill musiał spełnic obowiązki przewodniczącego klasy, to sprawiło został poinformowany gdy było już po wszystkim. Po tym jak dowiedzielismy się że mamy ją przyjąc, poszlismh odebrac ją z miasteczka i zaprowadzic tutaj. Już na miejscy pokapowalismy się, że nie jest do konca normalna..." No i to by było na tyle. - tu Jason żartobliwie ukłonił się.

-Odbra trzeba pocwiczyc przed grą... - stwierdzi Odil

-Mają byc kolejne? Kiedy? - podskoczyła Gral.

-Za trzy tygodnie...

-Nie ma na nic czekac idzemy!! - wykrzyknęła Gral i wybiegła do sali głownej która słurzył z korytarz dla wszystkich „sali drużyn”...

Star poprawiła swój modny fioletowy sweterek i powoli podniosła skórzaną torbę. Nie śpiesznie wyciągnęła rękę do Jasona. Ten zdziwiony podał jej rękę, poczyła tylko pociągnięcie i zanim się zoriętował już biegł razem z nią przez główną salę.

-Powariwac można z tymi ludzmi. Dobrze mówie Hill?- z politowaniem rzekł Odill

-Tak... Jak najbardziej...

niedziela, 14 grudnia 2014

Na Luzie ep.1- Jak to jest zosatłem ,,klasowym pedałem"(CZ.1) /KTrolll

Hejo.  Seria opowiadań ,,Na Luzie" będzie zbiorem losowych w większości nie związanych ze sobą opowiadań. Będą się działy jednak w tym samym mieście i szkole.



-Trzy,dwa.jeden.

-Spieprzaj ile masz sił w nogach pedale.

Tak jest co dziennie Dan każe mi spieprzać ja spieprzam. Daje mi chwile na oddalenie się od niego na trzy metry a potem zaczyna mnie ścigać po całej szkole. Chyba sprawia mu to większą przyjemność niż innym. Nie twierdze żeby mi się to nie podobało. W każdym razie sam tego chciałem...

To moja historia. Opowiem wam jak zostałem ,,klasowym pedałem".


Trzy miesiące temu przeprowadziłem się do małego miasteczka zwanego Wanderdi. Moja przeprowadzka była powodem rozwodu rodziców. Mój tata wyrzucił mnie z mamą za drzwi i zatrzasnął je przed nami z trzaskiem. Byliśmy zmuszeni przeprowadzić się do tego właśnie miasteczka. Na pierwszy rzut oka wyglądało nawet fajnie. Drewniane domki, las, świeże powietrze, typowe miasteczko na prowincji. Szkoła też specjalnie nie rzucała się w oczy. Dwu piętrowa, szara farba na ścianach, zegar nad drzwiami, ale gdy wszedłem po raz pierwszy na główny korytarz poczułem nie miłą atmosferę. Nic nie wyróżniało się tu specjalnie. Niebieskie szafki poustawiane wzdłuż dwóch równoległych ścian korytarz który znajdował się zaraz za wejściem. Standard. Wracając do atmosfery która tam panowała. No to ide przez korytarz, mija mnie pełno ludzi, nikt nie zwraca na mnie uwagi. Idę w stronę sali do której miałem się dostać. Teraz jak o tym pomyśle to trochę żałuje że z ciekawości skręciłem w stronę stołówki. Już na wejściu słyszę krzyki. Jeden basowy, drugi bardziej sopranowy. Kilkoma susami wbiegam na środek sali i widzę jak jakiś osiłek krzykiem wymusza od jakiegoś niskiego gościa kasę. Oczywiście nikt nie zwraca na nich uwagi. Pierwszy co zrobiłem to przywaliłem temu osiłkowi w nos. To był Dan (ten o którym wcześniej wspomniałem). Przewagę dało mi o ,że byłem wyższy i nie słaby. Gdy już rozkwasiłem mu nos, wszyscy w sali odwrócili się do mnie i zaczęli cicho szeptać z lekkim podnieceniem. Po chwili Dan oprzytomniał i szybkim ciosem w brzuch powalił mnie na ziemię. Uderzyłem głową w ziemię i straciłem przytomność.
.  .  .
Obudziłem się w gabinecie pielęgniarki. Pochylona była nade mną blondynka z biustem rozmiaru co najmniej D. Pokrótce wyjaśniła mi, że starciłem przytomność w stołówce po tym jak rozbiłem nos Danowi. To był początek mojej ,,przygody" z pięknymi dziewczynami...



Ciąg dalszy nastąpi...

wtorek, 9 grudnia 2014

Sen o zimie prolog 3 part 1 //Shino Karouś

Drzewo spotkań~Jeszcze nigdy tak się nie czułam. Czemu wtedy łzy tak szybko poleciały? Czemu się tak wkurzyłam? Przecież chciał dobrze... dlaczego...
-Kasia nie mogła uporządkować myśli. Po rozmowie z Zenonem straciła całą ochotę na zabawę i szybko się ulotniła z balu tłumacząc że jest już zmęczona. Ale nawet sam powrót zajął jej dużo czasu. Może po prostu nie chciała tam wracać. Błądziła po ciemnych i pustych alejkach. Niewiedząc co ze sobą począć.
-Kasia? Co ty tu robisz? Nie jesteś ze wszystkimi na przyjęciu?-z zadumy wyrwał ja zaskoczony głos dochodzący z cienia dokładnie przednią. Spojrzała tam ale nic nie zobaczyła. Tylko ciemność. Nie rozpoznała też głosu.
-Kto mówi?- zapytała. Głos z ciemności westchnął. Był to głos zdecydowanie męski... mógł nawet należący do chłopaka w jej wieku
-Teraz nie zapomnisz prawda? A chciałem mój przyjazd tu zatrzymać w tajemnicy... w końcu tak nakazuje etykieta...
~o czym on do mnie mówi?~
-Nie no nie ważne Wiesz bo wiem ze ty mnie nie pamiętasz... ale ja znam cię. Przez jakiś czas miałem ciebie obserwować.
-O... obserwować?
-taaaa... no zresztą nieważne-powiedział głos po czym rozległ się odgłos kroków tak lekkich, że z łatwością można by je z ciemności wyruszyła się postać w kapturze i krótkiej, granatowej pelerynce. Przybysz zdjął kaptur.
-Jestem posłańcem! Teraz mnie pamiętasz?-powiedział wysoki, chudy chłopak, może z 5 lat od niej starszy. Po jego sylwetce można było wy wnioskować że był zwinny i jak mu na tym zależało umiał przemieszczać się bezszelestnie. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech, ale ciemne oczy pozostawały puste... jakby martwe. Kasia kilka razy słyszała jak mama nazwała tego typu oczy
-Oczy antyaktora*...-powiedziała nie zdając sobie z tego sprawy. Chłopak przekrzywił Głowę i wtedy Kasia zobaczył że na kołnierzyku od pelerynki ma odznakę z skrótem PGZC*. Odskoczyła do tyłu. ~on jest posłańcem z Grodu Zimowych Ciemności!~ i w tym momencie w jej pamięci pojawiło się kilka obrazów. Po kolei: dzień sprawdzenia umiejętności z kursu hihuri, pusta sala i rząd jury, ona sama z jury w tej sali mówiąca jakąś przemowę, otwarte drzwi i chłopak w pelerynie wbiegający przez nie, chłopak podbiegający do sędziów i szepczący im coś na ucho, chłopak dający im jakiś zwój i siadający między nimi oraz kontynuacja jej przemowy. Teraz już pamiętała. Młodzieniec stojący przed nią będący posłańcem z Grodu Zimy był właśnie tym chłopakiem który przeszkodził w jej przemowie.
-Tak to ja przeszkodziłem wtedy tobie, później jak miałaś sprawdzian praktyczny w lesie dostałem zadanie cb obserwować...-powiedział trochę zmieszany.
-Aha...-powiedziała nie bardzo wiedząc co ma mu odpowiedzieć.
-Jutro wyruszasz w drogę z swoją grupą
-Tak...
-Sen o Zimie.-bardziej stwierdził niż zapytał
-Tak...
-cHachacha! Ależ ty małomówna! Wtedy wydawałaś się bardziej rozmowna! Wiesz odprowadzę cię. Nie jest bezpiecznie chodzić po mieście samemu o tej porze-powiedział i ruszył w stronę z której niedawno przyszła.-co robisz tu gdy zabawa jest tam?
-Nie Twoja sprawa...-wyszeptała nie czując się jakoś bezpieczniej w obecności Ducha Zimowych Ciemności. Nawet jeżeli był posłańcem*.
-Chachachacha! A ty co taka nieufna? Zreszta niechcesz nie mów, jestem posłańcem więc sam się dowiem.-spojrzał głęboko w jej oczy swoimi pustymi oczami,a Kasia spróbowała wyszukać w jego choć odrobiny życia.-Przez chłopaka-powiedział w końcu.
-Skąd...-zapytała zaskoczona
-Oczy.-powiedział po prostu- oczy masz zaczerwienione, na policzkach jeszcze widać ślady łez. Masz też optarte kolano, co znaczy że się przewróciłaś, więc prawdopodobnie biegłaś. A dziewczyna w twoim wieku jak wybiega z imprezy z płaczem, to jest pewne na 98% że to przez chłopaka.
-A skąd pewność, że to nie jest ten pozostałe 2%?
-Sama mi to powiedziałaś- powiedział i uśmiechnął się smutno-to Twoje "skąd..." upewniło mnie w przekonaniu że to przez chłopaka.-wyznał poczym zamilkł
-Nie za pytasz dlaczego?
-To nie moja sprawa. A poza tym jak będziesz chciała to sama mi powiesz
-Nie powiem
-Okej-powiedział i uśmiechnął się tak jak na początku, ale oczy tak jak wtedy pozostały martwe

-Sama mi to powiedziałaś- powiedział i uśmiechnął się smutno-to Twoje "skąd..." upewniło mnie w przekonaniu że to przez chłopaka.-wyznał poczym zamilkł
-Nie za pytasz dlaczego?
-To nie moja sprawa. A poza tym jak będziesz chciała to sama mi powiesz
-Nie powiem

-Okej-powiedział i uśmiechnął się tak jak na początku, ale oczy tak jak wtedy pozostały martweCiekawe czy jak byłby złe to czy nadal by takie były. Ale chyba nie chce tego sprawdzać...~ w milczeniu szli przez opustoszałe z powodu późnej godziny miasto. Mijali domy, niskie, jedno rodzine z pogaszonymi światłami. Całe miasto które Kasia znała od urodzenia wydawało się teraz takie obce. Czuła się trochę jak intruz
-Co tam u twojej siosty?-zapytał od niechcenia
-Skąd o niej wiesz?
-Sama o niej powiedziałaś!-stwierdził i roześmiał się.
-Swoim wyglądem czy tym moim "Skąd"?
-Pudło i pudło. Znowu się zaśmiał tym razem ciszej
-Jak na posłańca~i antyaktora~ dodała w myślach-często się śmiejesz.
-Gdybym był gburem to niechętnie by mi mówili wiadomości.
-Coś w tym jest, ale gdyby ktoś chciał powiedzieć Ci coś smutnego to mógłby poczuć się urażony.
-Główny posłaniec z mojego grodu też się nad tym zastanawiał. Ale nie ma sensu martwić się tym. Potrafie wyczuć kiedy warto byc poważnym.
-Nie powiesz mi kiedy powiedziałam ci o mojej siostrze.
-W dniu sprawdzianu na Hihuri. "Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć tą funkcję też dlatego bo chcę dać przykład mojej siostrze"
-Serio tak powiedziałam? Ale wtedy byłam głupia... żeby coś takiego palnąc przy jury
-Nie powiedzialas tego przy jury. Po tym przemowieniu rozmawaialas z przyjaciolkami. A ja przez przypadek uslyszalem
-Podsłuchiwałes.
-Nie, miałem zadanie by cb obserwowac. W końcu jestem posłańcem.
-Co bycie posłańcem ma wspólnego z podsłuchiwaniem?
-A to że jako posłaniec miałem przekazać że ktos warzny się nie pojawi i miałem tą osobę zastąpić. A że to był opserwator to ja musiałem stać się opserwatorem.
-Tylko wini się tłumaczą.-stwierdziła
-Może... ale posłańcy są godni zaufania! Więc nie powinaś sądzić że jestem winny
-Czy bycie posłańcem jest argumentem na wszystko? Często urzywasz tego gdy się tłumaczysz
-Pewnie dlatego bo bycie posłańcem jest całym moim życiem...-gdy to powiedział jego twarz stała się jak jego oczy. Martwa. Nie wtrażająca niczego.
-Jak to całym?
-Posłańcy nie mogą mieć rodziny, przyjsciół ani innych tego typu znajomości, bo mogli by być szantarzowani i przy okazji stwarzali by dla nich zagrożnenie...
-To straszne!-powiedziala a w myślach dodała~To już wiem czemu taki jesteś~
-Czy ja wiem przyzwyczaiłem się. Każdy się przyzwyczaja. Ty też byś się przyzwyczwiła... A właśnie-powiedział zmieniając temat- nie jestem tu po to by gadać z tobą o mnie czy nawet o tobie. Chyba że zapłacisz mi bym to komuś przekazał- uśmiechnął się- ktoś mnie prosił bym ci powiedział, że jutro jak wyruszysz w teren będziesz opserwowana.
-Czemu?
-Taka część tradycji? Może nie wierzą w waszą pół pełnoletność i chcą was pilnować? Nie moja sprawa. Miałem ci tylko przekazać żebyś się tym nie martwiła.
-Kto będzie nas opserwować?
-Ja! Będę opserwować, a później przekarze moje opserwacje starszyźnie ze wszystkich grodów. A i masz mnie nie szukać.
-Co?
-Nie myśl sobie, że będę tak po prostu za wami szedł. Nie będziesz mnie widzieć ani słyszeć. Pare lat temu nie ostrzegano Hihuri i jakaś grupa się wycwaniła, no i nie będę ukrywać, że ich opserwator był początkujący i zauważyła opserwatora. Poczym go złapali i mieli po tym trochę problemów i od tamtej pory hihuri są ostrzegani.-roześmiał się
-Praca posłańca bardzo często przechodzi w pracę opserwatora.
-Co poradzić, aby jakieś wieści przekazac trzeba coś wiedzieć.-powiedział i w zamyśleniu zaczął bawić się włosami, chowając je za ucho to znowu wyjmując za niego. Kasia przyjżała mu się i zobaczyła że na uszach ma granatowe kolczyki o dziwacznym kształcie.
-Masz przekute uszy?
-dlaczego wszystkich to tak dziwi? W tych "kolczykach" jak wy to nazywacie jest lokalizator, oraz słuchawka, a także coś czym mogą wzywać mnie lub zawiadomić że jestem potrzebny albo że coś złego się dzieje. Bardzo przydatna rzecz.
-Myślałam że do tego słyży naszyjnik posłańców.
-Chachacha! Nie wiem skąd to się wzieło. Przecierz telefon lepiej trzymać przy uchu gdy się rozmawia, no nie? Tak samo jest z tym. "Naszyjnik" służy do czegoś innego. Wiesz nie można pozwolić by posłaniec wpadł w ręce wroga. Dlatego i też po to by nie musieć płacić okupu gdy stanie mi się coś złego mam powiadomić "kolczymami", następnie urzyć "naszyjnika" no i pożegnać się z życiem
-To okrutne. Dlaczego zdecydowałeś się na taki zawód?
-Nie zdecydowałem. Jak jakiś posłaniec umiera. Dzieci w wieku ok 5 lat są zbierane na placu. Cała sytuacja jest im tłumaczona. Jeżeli po tym ktoś się zgłosi to jest ok, ale jeżeli nie to wtedy następuje losowanie. Wylosowane dziecko jest zabierane rodzicom i szkolone. Poczym zostaje posłańcem. O już jesteśmy na miejscu. Oto twój dom!-uśmiechnął się i zadzwonił do drzwi. W tym momęcie rozległ się krzyk prawdopodobnie w miejscu gdzie jeszcze niedawno Kasia spotkała posłańca.
-Wiedziałeś!-stwierdziła-i dlatego mnie z tamtąd zabrałeś!
-Być może...-odparł i pobiegł w strone krzyku, który urwał się gwałtownie


*PGZC-posłaniec grodu zimowych ciemności
*~~~~~~~*
mam nadzieję, że wam się spodoba

piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 2 (cz.2) - Ten ,,nowy" /KTrolll



Gral siedziała już na łóżku w swoim mundurze.

-Zacznę od mundurów. Każdy z uczniów sam kompletuje i dba o swoje umundurowanie. Do tego jego mundur musi posiadać coś co zaznacza z której jest klasy i drużyny. Każda klasa ma ustaloną część na przykład - tu wskazała na Odill i Jasona - oni są z Klasy Kruka więc mają przyszyty jedwabny,ciemno fioletowe kaptury a ja mam taki skurzany pas z PK - tu wypieła biodra aby pokazać porządny pasek który był na nią o wiele za duży.

-Co do drużyn. Najczęściej jest emblemat lub barwy danej drużyny. Nasza drużyna to Drużyna Bękartów Śmierci. W skrócie Bękarci. Co do barw to fioletowy i żółty.Tym razem dziewczynka wypięła płaską pierś. Na jej twardym skórzanym gorsecie widniał kawałek jasnej wyglądającej jak ludzka skóry z wytłoczonym na niej wizerunkiem shinigami*.

-Nie wszystkie drużyny wymagają noszenia takiej przyszywki. W niektórych drużynach wymaga się charakterystycznego kaptura albo czegoś w tym rodzaju różnie bywa. Są jeszcze symulacje. Każda z drużyn bierze w nich udział kiedy chce. Istnieją turniejowe lub rankingowe rozgrywki . To pozwala im zdobyć lub stracić punkty do rankingu który jest sprawdzany pod koniec sezonu i drużyna która ma najwięcej punktów wygrywa i zyskuje tytuł najlepszej drużyny na cały następny sezon. Niektórzy mają po koniec roku zero punktów. Bywa. Zrozumiałeś?

-Bywa,bywa,bywa,bywa - monotonnie powtarzał Hill.

-Uznam to za ,,tak” - uśmiechnęła się dziewczynka i szybko zainteresowała się skrzypiącym stołkiem. Zaczęła go lekko popychać tak a by zaskrzypiał i gdy już bardzo się przechylił szybko przystawiała go do pionu. Jej zabawa trwałaby dłużej gdyby nie Odill który zabrał jej stołek. Gdy go odstawił trochę dalej od dziewczynki usiadł na nim i zaczął.

-Ile potrwa to jego uczenie? - przy tych słowach wskazał kciukiem na Hilla który stojąc za nim odpinał i przypinał z powrotem jego drogą ale poszarpaną marynarkę.

-Nie powiem - z obrażoną miną rzuciła dziewczynka i odwróciła swoją główkę w drugą stronę. Odill westchnął i podał dziewczynce małą różową torebeczkę. Gdy dziewczynka spostrzegła ją zwinnie ją chwyciła. Powolutku zajrzała do środka i najwyraźniej zadowolona z zawartości rzuciła się Odillowi na szyję.

-Maszz tooo!!!Dziękuję,dziękuję,dziękuję. - wykrzyknęła dziewczynka już przyczepiona do szyi hojnego dawcy. Odill na początku lekko zaskoczony teraz z pobłażliwym uśmiechem pogłaskał dziewczynkę po głowie i wyszeptał głucho - Proszę bardzo.

-Co środek w? - wydukał po chwili jąkania Hill. Zdziwiony Jason jak i Odill wlepili swoje spojrzenia w mówce jakby zobaczyli na własne oczy cud.

-No jak widać dobrze mu idzie. Daje mu z tydzień. Jak się postaramy to cztery dni. - powiedziała w zamyśleniu dziewczynka wciąż uczepiona barków męszczyzny.

-dni,dni,dni,dni...

- Taa. Ale jak mamy się postarać? - odezwał się w końcu Jason.

-Głąbie! Musimy przy nim gadać, Dawać mu książki do czytania i tym podobne - zrugała dziewczynka Jasona który po jej spuścił głowę wstydliwie i zaczął majstrować w swoich karwaszach.

-Czyli co w środek? - zmienił temat lekko zmieszany sytuacją Hill. Dziewczynka oderwała się od Odilla który westchnął z ulgą. Sięgnęła po torebeczkę leżącą na łóżku i wyciągnęła z niego mały kolorowy kartonik.

-Leki dla mojich pupili.

-Puil kto? Co? - z trudem wydukał Hill. Na to dziewczynka rozpromieniła się znowu i wesoło żekła.

-Później do nich zajrzymy.


*shinigami - śmierć

wtorek, 2 grudnia 2014

PROLOG 2 "Dwa słowa, które zmieniają wszystko" /Shino Karouś



Przepraszam, że nie wrzuciłam w piątek, ale mało czasu miałam... a że w piątki często mam mało czasu to będę teraz wrzucała we wtorki. Miłego czytania Sen o zimie




Następnego dnia Kasia otrzymała malutką karteczkę. Była na niej zapisana data jej wyjazdu z grodu.

~O rany! To jutro! Muszę się jeszcze spakować i pożegnać...~Kasia nienawidziła się żegnać, więc zazwyczaj odchodziła zostawiając jedynie kartkę na pożegnanie. Ale tym razem procedura wymagała od niej by pożegnała się normalnie.~głupia procedura

-No i kiedy wyjeżdżasz?-Kasia usłyszała głos mamy za pleców

-Przestraszyłaś mnie! Miałaś tak nie robić!

-Tłumaczyłam ci że ja wcale się nie skradam.-roześmiała się-nadal masz problem z usłyszeniem osoby gdy się jej nie spodziewasz? Nic się nie zmieniłaś przez te 7 lat w podstawówce

-No niestety. Ale zobaczysz! Na zajęciach w terenie zmienię się! Wyjeżdżam jutro.

-Już jutro?! Nie zdążymy...-spojrzała na nią przerywając tak jakby coś ukrywała-pożegnać się.

-Coś ukrywasz.

-Ja? Ja i ukrywanie? Niemożliwe! Choć pomogę ci się spakować







*~~~~~*







-Ok-Kasia odpuściła, ale wiedziała że niebawem się dowie.







Gdy się spakowały było późne popołudnie.







-Kassia! Zobasi jaka ładna sukienka! Mama powiedziała że możesz ją założyć!-powiedziała Lucy dając Kasi śliczną fioletowo-granatową sukienkę







-Śliczna. Ale nie za dużo tych prezentów? Normalnie o zwykłą czekoladę trzeba błagać.







-No bo... a ja nie wiem!-powiedziała Lucy uśmiechając się niewinnie

-No dobra... zobaczę jak w niej wyglądam.

Kasia założyła sukienkę. Wyglądała w niej naprawdę przepięknie. Sukienka była z przodu o kilka centymetrów krótsza niż z tyłu. Miała bufiaste rękawy do łokci. A w pasie była przewiązana granatową wstążką. Do tego podkreślała jej sylwetkę i krągłości.

-Kasiu choć pokarz mi się w niej-usłyszała z dołu głos mamy

Szybko zbiegła po schodach i zobaczyła swoją mamę i Lucy obie w odświętnych ubraniach

-Oookej! A co się dzieje?-zapytała Kasia zaciekawiona i zdziwiona

-Nic. Lucy idzie na urodziny do kolegi i pomyślałam żebyśmy poszły z nią.-Już proszę nie zadawaj pytań!

Mama spojrzała na nią umęczonym wzrokiem. Nigdy nie potrafiła czegokolwiek ukrywać. Ale Kasia nawet lubiła tą jej cechę.

Poszły więc. Przez całą drogę Lucy gadała jak najęta. Gdy dotarły na miejsce Kasia zatrzymała się zdziwiona. To była wielka rezydencja w której mieszkała Karola-jej najlepsza przyjaciółka i od wczoraj jedna z czterech osób z jej grodu, która znalazła się w jej grupie-Sen o Zimie.

-Przecież Karola nie ma młodszego brata. Tylko kilku starszych.

-Kolega Lucy jest kuzynem Karoli. Mówiłam-Żadnych pytań!-powiedziała i razem z Lucy poszły w stronę wielkiego gmachu

-Kasia! Czekaj!-usłyszała za sobą w oddali głos który tak dobrze znała. Obejrzała się. Z końca alejki biegł do niej Zenon. Był ubrany w garnitur. Za nim powoli szedł sobie Oliver-także ubrany w garnitur- totalnie ignorując brata tak jakby nie miał z nim nic wspólnego.










Zachowali się tak odkąd Kasia pamiętała. Chyba jakieś problemy rodzinę, ale Kasia nie wiedziała nic oprócz tego że Oliver zmienił szkołę po śmierci ojca, a Zenon zaczął chodzić do jej szkoły. Potem i tak skończyli w jednej szkole, ale przynajmniej nie w tej samej klasie

-O Zenon! Co Ty tu robisz?-zapytała gdy do niej dobiegł

-Babcia powiedziała że w domu Karoli coś się dzieje i że mam razem z nim-wskazał wzrokiem Olivera, który powoli do nich doszedł do miejsca gdzie stali- pójść tam i żebyśmy się ładnie ubrali

-To i tak więcej niż mnie powiedziała moja mama. Ja dowiedziałam się że Lucy ma urodziny kolegi i że mam z nią iść

-Przecież Karola nie ma brata w wieku Lucy.-Zenon był zdziwiony

-Nie ma-zgodziła się Kasia-ale ponoć jakiś kuzyn.

-Coś mi tu nie pasuje-powiedział Zenon po czym stuknął biodrem Kasie-to co, idziemy piękna? Przekonamy się gdy wejdziemy-powiedział tajemniczo

Poszli rozmawiając a Oliver za nimi jak zawsze trzymając się nieco z tyłu.

-A może chcą nas teraz oddać w ręce mafii?-zażartował Zenon. Kasia zaśmiała się. Uwielbiała Zenona. Rozmawiać z nim. Wspólnie żartować. Dobrze że byli razem w grupie. Gdy przeszli już przez wielki ogród przed domem Karoli i dotarli do drzwi czekała tam na nich mama Kasi i mama Karoli

-No ile można iść-zapytała mama Karoli

-Wyglądacie jak zakochana para-stwierdziła mama Kasi

Zenon mrugnął do Kasi i roześmiali się. Oliver minął ich w drzwiach, powiedział "dzień dobry" mamie Kasi i mamie Karoli i poszedł dalej.

-Wejdźcie, nie stójcie w drzwiach!-powiedziała mama Karoli-Zenon. Mama nie przyszła?

-Nie, nie czuje się na tyle dobrze.

-To niedobrze

Gdy weszli okazało się że w środku był cały ich rocznik.

-To dlatego u Karoli-stwierdził Zenon

-Patrz! Wszyscy są elegancko ubrani. Gdyby nie to i gdyby nie muzyka to było by całkiem jak na corocznym teście*

-Anoś. To trochę wygląda jak bal.

-Trafiony, zatopiony!-usłyszeli za sobą radosny głos Karoli

-Karola!-Kasia przytuliła ją-dlaczego zawsze wiesz więcej niż my o tym co się dzieje?

-Bo jestem panienką z bogatego domu. Najmłodszą i jedyną córką największego bogacza z wschodniej strony grodu!-powiedziała lekko przemądrzałym głosem następnie roześmiała się-zgadliście! Jest to bal! Z okazji pójścia w teren naszego rocznika. Zresztą zaraz zobaczycie!

-RAZ! DWA! RAZ! DWA! Czy wszyscy mnie słyszą?-odezwał się głos z głośników.-proszę spójrzcie na mnie i chwile posłuchajcie. Później będziecie mogli tańczyć, jeść i pić do woli!

Wszyscy obrócili się w stronę sceny. Stał na niej Minake-4 brat Karoli straszy od niej o 7 lat.

-Dziękuję że wszyscy się tu zebraliście. Niektórzy się już domyślili inni nie, więc powiem to głośno. Powodem dla którego się tu zebraliście jest uczczenie waszego przejścia przez ostateczne egzaminy. Teraz większość jest półpełnoletna*, a ci co jeszcze nie są to niedługo będą. Dzieciństwo się skończyło. Nie ma już klas, są grupy. Nie ma przewodniczących i samorządu szkolnego, są Hiruhri grup i każdy w grupie ma jakąś funkcje. Jesteśmy tu by pożegnać się ze sobą. A jak pożegnać to najlepiej z głośną ucztą i tańcami do samego rana! Bawcie się dobrze i przypominam że jak ktoś chce wyznać swojej drugiej połówce uczucia, a nie jest z nią w grupie to jest to ostatnia chwila przed dwudziestką. Bo każda grupa ma wakacje i ferje o innej porze roku. Dziękuje za uwagę!










Rozległa się muzyka tak głośna że nie słychać było co druga osoba stojąca obok mówi do ciebie.

Bal był wspaniały. Wszyscy się dobrze bawili. Kasia tańczyła z wieloma chłopakami. Niektórych nawet nie znała. Ale najbardziej zapamiętała taniec z Zenonem. A raczej rozmowę po nim. Jak tylko ucichła piosenka przy której tańczyli Zenon zabrał ją na balkon na piętrze wyżej. Muzyka była tam na tyle stłumiona że można było rozmawiać.

-Ale super impreza. Po raz pierwszy się tak dobrze bawię. A jak Tobie podoba się, Zenon?-zapytała siadając na poręczy balkonu

-Jest ok

-Tylko ok?

-Może być jeszcze fajniej.

-Chym?

-Kasia?

-Tak?

-Mogę ciebie o coś zapytać?

-Nie! Chachachacha! Oczywiście. Pomijając fakt że już to zrobiłeś.

-Pamiętasz kiedy się poznaliśmy?-zapytał patrząc na księżyc w pełni. Coś w tonie Zenona zaniepokoiło ją.

-To chyba było wtedy jak Karola umówiła nas na randkę w ciemno w 4 klasie.

-Tak. Kasiu-Zenon podszedł do niej bardzo blisko spojrzał jej głęboko w oczy i złapał za rękę-Kocham ciebie. Powtórzmy tą randkę. Tym razem nie będzie w ciemno i nie popełnimy znowu tamtych gaf.

Zenon tak zaskoczył Kasie że zachwiała się i gdyby nie to że Zenon ją trzymał to by spadła z balkonu. Choć może tak było by lepiej bo jej odpowiedź opóźniła by się.

-Albo jak miałabyś pecha to by w ogóle do niej nie doszło.-powiedział Zenon czytając jej w myślach

-Ja... Idioto! Nie czytaj mi w myślach w takich chwilach!-zaskoczenie Kasi nagle zmieniło się w złość, odsunęła jego od siebie i zeszła z bajerki balkonu. Odwróciła się do Zenona tyłem i podbiegła do drzwi. Nadal stojąc do Zenona tyłem zaczęła mówić. Łzy same popłynęły.

-Dlaczego tak nagle? Przecież... dlaczego musiałeś zepsuć ten wieczór. Ja... co mam Ci odpowiedzieć? Czytasz w myślach. Powinieneś wiedzieć... wiedzieć że... ja... to... to wszystko nie tak.-mówiła bez ładu i składu. W jej myślach panował totalny chaos. Lubiła Zenona, ale nie w ten sposób

-Nie w ten sposób...-powtórzył jej myśli niczym echo. Kasia nie widziała jego twarzy, ale głos miał załamany.

-Nie chce by nasza przyjaźń się zepsuła. I mówiłam Idioto nie czytaj mi w myślach!

-Uczyłem ciebie kiedyś jak osłaniać myśli! Osłoń je! Jak nie ja to kto?-zapytał a jego głos nabrał bardziej ostry ton.-kogo Ty kochasz?

-Nikogo.-nie wiedzieć czemu właśnie w tej chwili przypomniała sobie swój sen. Chciała to ukryć. Wybudowała w myślach mur. Może słaby, ale zawsze jakiś.

-Mówisz że nikt, ale teraz czuje że coś przede mną ukrywasz.

-Nie to ukrywam!-powiedziała zgodnie z prawdą

-W sumie to mógłbym rozwalić ten twój cieniutki murek i sam się dowiedzieć.

-Nie!-wrzasnęła przerażona.

-Coś ty taka strachliwa nagle się zrobiła?

-Jak to zrobisz to nigdy ci nie wybaczę.

-Przyjaźń między nami i tak zniszczona.-powiedział i powoli zaczął rozbijać jej mur

-Wcale nie...

-Dlaczego chociaż nie dasz mi szansy?-zapytał, a jego głos załamał się-może i jeszcze mnie nie kochasz, ale dlaczego nie dasz mi szansy? Przecież mogłabyś mnie pokochać... daj mi szanse... tylko jedną. Nie sprawdzę co ukrywasz, ale ty daj mi szanse. Daj szanse sobie poznać mnie z innej strony. Tej której jeszcze nie widziałaś... proszę... ja...

-Jedna szansa. Umówię z tobą. Jeśli obiecasz że...-no właśnie, co obiecasz? Kasia nie wiedziała jak wyrazić to co czuła. Więc zamiast tego intensywnie pomyślała o tym.

-Nie da rady. Nie odczytuje uczuć. Tym bardziej tak niejasnych...






*półpełnoletność - u Duchów zimy osiąga się ją w wieku 14 lat i ozanacza że osoba jest już prawie dorosła. Nieobowiązuje ją już obowiązek nauki. Zamiast tego jest wyprawiana w teren i musi wypełniać polecenia rady oraz strować pogodą na świecie.

*Coroczny test - Duchy Zimy mają taką tradycje w grodzie że co roku-od 7 roku życia-mają test terenowy. Dostają jakieś zadanie, albo dziwną mape i muszą wykonać je by wrócić domu. Często test jest przeprowadzany w drugiej części grodu. Dzięki temu już od dziecka duchy uczą się orjętacji w terenie i zaradności. Co jest bardzo przydatne w późniejszych szkołach, życiu ducha zimy i pracy.
















//Shino Karouś

wtorek, 25 listopada 2014

Kroniki Aretuzy ep. 4 /Sheepaye



Hejka, tutaj Sheepaye wprowadzam pewną zmianę, mianowicie będę wrzucał dwa razy w tygodniu, we wtorek i niedziele, więc będzie więcej Aretuzy! No i łapcie



Minął tydzień od tamtego wydarzenia. Do tej pory leże w skrzydle szpitalnym, co chwile zapadając w sen.


Za każdym razem gdy śnie śni mi się ten sam sen, ale nigdy nie pamiętam całości, ale za każdym razem pamiętam więcej.Poprosiłam Torę o dostarczenie mi księgi o Wiedźminach z biblioteki,i dowiedziałam się że są klasyfikowani jako mutagenny odłam rasy ludzkiej, czyli teoretycznie tak samo jak driady i lisice ciągłość ich rasy zależy od naszej, lub w przypadku lisic elfiej. Wiedźmini mają ciekawe umiejętności, ale są pozbawieni płodności, a że parali się niebezpiecznym zawodem to w końcu wymarli. Próby odtworzenia mutagenu nic nie dały, stworzono co najwyżej nowe potwory które brzydotą przewyższały nawet ogry...


No kto by pomyślał że nauka ma swoje złe strony? Ten Wiedźmin... miał modny kucyk na głowie, ale to przecież nie możliwe żeby Wiedźmini sprzed 300 lat mieli coś wspólnego z dzisiejszą modą,prawda? Khe-khe! Ale ta książka zakurzona... A ja...chyba..znowu...



**********


-Witaj znowu Wiedźminie.






-Witaj, Caroline.






-Ten sen... ten sen jest inny, prawda?






-Tak, rzeczywiście jest, a wiesz dlaczego?






-Nie mam pojęcia, ale pewnie mi nie powiesz.



-Jakbyś zgadła.





-Może to dlatego że już przeczytałam wszystko co można przeczytać o Wiedźminach?






-Nie do końca, nie przeczytałaś wszystkiego, a wiesz jeszcze mniej. No to teraz kolejna zagadka: Co to za miejsce?






-Ale jak to?Chyba że...


Co to za miejsce? Chwila, wyostrza mi się wzrok? Tak, coś tu jest! MY gdzieś jesteśmy!


-Co to za miejsce?Jakaś... forteca?Zarosła trochę... pewnie na jakimś zadupiu.



-Więcej myślenia mniej mówienia!



-No dobra! Nie spinaj się tak...


Hmmm.... Coraz więcej szczegółów... a to są...Wyrwidęby? Tak, Wyrwidęby,przecież rosną tylko w paru miejscach na świecie, a to są Ptakiejki, zioła rosnące na zwłokach ptaków! I jeszcze Nagietki, i Mandra...Mandragory?Takie nietypowe troche... czyżby żeńskie?Rosną tylko na elfich cmentarzach, chyba że je ktoś przesadzi a to jest niemożliwe z powodu toksyn... Ile tu tego!Chyba.. chyba wiem gdzie jestem.Czy to jest... Ker-Morhn?



-Blisko, KAer-MorhEn.Pradawna twierdza Wiedźminów.Wiesz co zrobił ostatni Wiedźmin kiedy wiedział że umiera? Rozsypał pewne nasiona ziół, zasadził pewne sadzonki i umarł, zatrzymując sekret Wiedźminów w swoim sercu...



-Co to za pseudo-romantyczne zakończenie?A W ogóle gdzie ty jesteś?Gdzie ta warownia?Gdzie ja jestem?



**********

piątek, 21 listopada 2014

SEN O ZIMIE ciąg dalszy prologu 1 /Karou Shino

yaaaho! Dziś piąteczek <3 więc łapcie ciąg dalszy mojego opowiadania

Słowa posągu nadal brzmiały w jej głowie. Wstała z łóżka i pobiegła zmyć łzy. Wzieła szybki prysznic, poczym owinięta ręcznikiem spohrzała w lustro. Na szczęście nie było widać że płakała. W lustrze zobaczyła wysoką ładną dziewczyne z prostymi i długimi do pasa, śnierznobiałymi włosami, jasną skórą i oczami w odcieniu elektrycznego niebieskiego. Jej twarz w kształcie serca uśmiechała się do niej miło. Wyglądała na ok 15 lat
~Dziś dzień egzaminów. Od niego zależy z kim będę w grupie. A na egzaminie muszę się ładnie prezentować~pomyślała zbierając grzywke i zaczesując ją do tyłu gdzie splotła ją w malutki warkocz. Reszte włosów miała rozpuszczoną, tak aby tworzyły tło dla warkoczyka. Włożyła na siebie białą spódniczkę i błękitną blózkę od mundurka szkolnego. Dziś miała go na sobie po raz ostatni, bo dziś żegnała się z podstawówką. A w najbliszym czasie miała wyjechać z rodzinego grodu i wyruszyć w świat z grupą innych Duchów Zimy. Bo Kasia była Duchem Zimy. A dokładniej Duchem Śniegu. To dzięki niej-i innym Duchom Śniegu-padał śnieg. One swoją obecnością sprowadzały radość z Zimy. To właśnie dzięki nim dzieci uwielbiały zimę, życanie się snieżkami. Wszystkie te rzeczy z których człowiek był szczęśliwy zimą to ich zasługa. No może oprócz zachwytu. To była rola Duchów Mrozu. One tworzyły na szybach lodowe malowidła i zamrarzały wode skapującą z dachów, tworząc tym samym piękne sople. Co prawda one też zamrarzały chodniki i wogóle wszystko co zwiazane z lodem to ich sprawka, więc jak chcemy kogoś winić za poślizgnięcie się i połamanie lub potłuczenie na lodzie to właśnie ich.
Ksia zeszła na dół całkowicie ubrana i gotowa do wyjścia. Spojrzała na zegarek. Była siódma.
~O! To jeszcze zdąrze zjeść śniadanie i pójść po Karolę, Eriję, Alianę Zenona~
Gdy zjadła śniadanie składające się z zupy mlecznej i płatków ruszyła w strone drzwi.
-Kassia!-usłyszała głos swojej 4 letniej siostry
-Co się stało Lucy? Moja ty sepleniąca śnierzynko?-powiedziała, podniosła ja do góry i obróciła się z nią. Kasia i Lucy były bardzo do siebie podobne. Gdy porównywało się zdjęcia z dziecinstwa Kasi i aktualne Lucy to wyglądały prawie identycznie.
-Wsiale nie sieplenie! Chachachacha! Łuuuuuu!
Kasia postawiła ją na ziemi.
-Mamisia!-zawołała Lucy
Kasia odwróciła się. Za nią stała jej matka.
-Chciałaś wyjść tak bez porzegnania?-zapytała
-Przecierz widzimy się zapate godzin.
-Ale mam dla ciebie prezent na szczęście.-powiedziała po czym zapieła na jej szyji srebny łancuszek ze ślicznym, dużym koralikiem. Jak się temu koralikowi przyjrzało można było zobaczyć miniaturowy krajobraz górski.
-Jest cudowny!!-powiedziała Kasia i przytuliła ją-dziękuje!
-Przytulamy-zawołała Lucy i dołączyła do nich
-Powodzeni Kasiu-powiedziała matka
-Siostra na pewno zdobędzie najlepsi wynik! Ona przecierz jest taka mądra, prawda mama?
-Tak, prawda kochanie. Kasiu wierzymy w ciebie-powiedziała-A teraz idż i pokarz co potrafisz!
-Dobrze!
-Papa! Kassiu!


Po drodze do szkoły spotkała przyjaciół. A gdy razem z nimi dotarła do szkoły już przy wejściu spotkała swoją wychowaczynię

-Kasia i Zenon! Jak dobrze że jesteście! Wy piszecie w sali 109. A wy Karola i Aliana w 58. Co do Erjili i brata Zenona-w tym momęcie Zenon syknął jakby niechciał by mówiono o Oliverze jako jego bracie bliźniaku, ale wychowawczyni ciągnęła dalej udając że nie słyszała tego-musicie zapytać swojego wychowawce.
Kasia porzegnała się z przyjaciółkami i ponachała Oliverowi i razem z Zenonem pobiegła na górę. Tuż przed salą zatrzymała się. Była naprawdę zdenerwowana. Zenon wziął ją za rękę i uścisnął by dodać jej otuchy poczym zapukał
-Proszę-usłyszeli zza drzwi i weszli
Sala wygladała tak jak zawsze no, może poza tym, że dwuosobowe ławki zastąpiono pojedyńczymi.
-Prawie się spóźniliście! Wy jesteście...?-powiedziała pani, która była przedstawicielem Rady Starszych
-Kasia Hazen'ha i Zenon Lewir-odpowiedziała Kasia
-A więc dobrze... Hazen'ha uśądź pod oknem w pierwszej ławce, a ty Lewir w pierwszej w drugim od okna rzędzie.-powiedziała stara kobieta patrząc na kartkę-Dobrze, dobrze. Zaczynamy. Nie chwila. Lewir, ty jesteś pozomem 1.5?
-Tak, prze pani.
-Twoją umiejętnością jest czytanie w myślach?
-Owszem.
-To załusz tą branzolete


Gdy Zenon założył bransoletkę pani powiedziała "Zaczynamy" i zapadła całkowita cisza przerwana jedynie pisaniem długopisu. Kasia zerknęła na kartkę.


Zadanie 1
Napisz list do starszyzny. Ma on zawierać informacji kim jesteś, jaki masz poziom i do jakiej grupy chciałbyś/chciałabyś się dostać.
Zadanie 2
Wyjaśnij czemu Duchy Zimy mają postać cielesną
Zadanie 3
Napisz czym różnią się zwyczaje wschodniej i zachodniej części grodu.
Zadanie 4
Napisz jaki wpływ na ludzi mają Duchy Zimowych Ciemności
Zadanie 5
Podaj definicje poziomów i wymień jakie poziomy znasz i czym się charakteryzują.


Pozostałe pytania były bardzo podobne. "Wymień...", "Podaj definicje", "Wyjaśnij", kilka było na obliczenia i tak dalej. Wszystkie wyglądały na proste.
W 1 zadanie Kasia włożyła dużo pracy i serca. Zajęło jej to dużo czasu, ale gdy skończyła była z siebie bardzo dumna. Patrząc na następne jej ręka odruchowo napisała "Ze starej legendy wiemy że w dawnych czasach jeden z bogów uznał iż moc Duchów jest zbyt wielka i zaklął ich w ludzkim ciele. Od tamtej pory wszystkie Duchy Zimy i inne Duchy posiadają postać cielesną, oprócz Dusz Zmarłych."
~Teraz 3, ale proste! Przecież każdy wie że Zachodnia strona grodu ma inne godziny aktywności, niż wschodnia. Prowadzi nocny tryb życia podczas gdy wschodnia-dzienny~
W 4 tak jak w 2 nie zastanawiała się ani chwili co napisać. Napisała że Duchy Zimowych Ciemności wywołują u ludzi strach, ale także sprzyjają miłości, ponieważ w mroku często ukrywają się zakochane pary. Natomiast 5 zajęło jej trochę więcej czasu. Ale ładnie wszystko rozpisała. ~Definicja pozimów jest bardzo prosta, a uczyłam się jej jeszcze w przedszkolu. Poziomy(zwane też Wymiarami)- są to określenia rasy lub umiejętności wrodzonych.
Wymiary/Poziomy:
3-bogowie
2-anioły
1.5-duchy/ludzie obdarzeni specjalnymi umiejętnościami/darem (np. Czytanie w myślach)
1-zwykli ludzie/duchy
0-wygnańcy i istoty nie mające prawa istnieć
-1-człowiek opętany przez demona/dusze zmarłego
-2-demony
-3-diabły
Następnie zabrała się za charakterystykę.
~To było naprawę banalne~


*~*


Wieczorem Kasia otrzymała odpowiedź na swój list do Starszyzny


Droga Katarzyno Hazen'ha!
Jesteśmy bardzo zadowoleni z Twoich wyników na egzaminie. Dowiedzieliśmy się równierz, że znakomicie zdałaś w szkole kurs na :Hihuri* grupy. Z radością przyznajemy Ci ten stopień! Twoja nowa grupa będzie nazywać się Sen o Zimie. A należą do niej:
-Erjila Tezin (D.Ś)
-Karola Wexiwire (D.Ś)
-Zenon Lewir (D.Ś)
-Oliwer Lewir (D.Ś)
-Klara Nemika (D.M)
-Sammanta Fellia (D.M)
-Kacper Mifiki (D.M)
-Igor Fachli (D.M)
-Alec Dervlin (D.M)
-Damon Akischi (D.Z.C)


Pozdrawiamy i życzymy powodzenia podczas zajęć teranie i dowodzeniu "Snem o Zimie"
Starszyzna


-Mamo! Będę Hihuri* grupy!
-Wiedziałam że Ci się uda! Jak nazywa się Twoja grupa?
-Sen o Zimie! I zobacz będę w grupie z Zenonem, Erjilą i Karolą!
-Cieszę się! Pokaż listę.-Kasia dała jej zobaczyć-Tylko jeden Duch Zimowych Ciemności, to dobrze. Z nimi zawsze są kłopoty. O i będzie też brat bliźniak Zenona. A czy oni nie mieli przypadkiem być osobno?
-No mieli. Nie rozumiem czemu ich przydzieli do jednej grupy...
-Kasiu kochanie, uważaj na nich. Coś mi mówi że nie będą w stanie się dogadać... i do tego są od ciebie o rok starsi, więc trudno będzie ich uspokoić gdy emocje i sprawy rodzinne wezmą górę.
-Nie Martw się mamo. Zenona dobrze znam i jest spoko. ~No czasem gdy ktoś go zezłości to robi się bardzo mściwy~


*hihuri-przewodniczący

~~~~~~~


tak się zastanawiam czy dawać dłuższe notki czy takie są spoko...

//Shino Karouś