czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 1- Wygraliśmy!! /KTrolll



-Odilll!! Gdzie jesteśśś? Hahahahaha! No nie chowaj się!! Hahanahahaha! - szaleńczy śmiech wypełnił sale chemiczną.

,,Kurwakurwakurwakurwakurwa”. Tylko tyle tliło się w głowie Odilla który schowany w szafie z składnikami przygotowywał coś co pomoże mu uciec! Sięgał na ślepo po coraz to kolejną butelkę i odkorkowywał. Słyszał gdzieś, że jak się za dużo zmiesz ze sobą to się zrobi miesznka nie stabilna i wybuchnie. „21,22,23,24. Ile tych butelek jeszcze muszę wlać?!” mówił do siebie. Wtem jego ręka natrafiła na butelekę z napisem „Saletra”. „Tak! Tak jest! Saletra to oczyszczona gliceryna która wybucha w kontakcie z... YYYY. Nie ważne ale mówiła pani od chemi żeby z tym uważać bo jak to upuścimy to wybuchnie.”

-Misiu pysiu!! Nie chowaj się!!!

Ku zaskoczeniu Odilla wielki nóż z dziwnymi zdobieniami przebił drzwi szafy. Był upaskudzony krwią. Kiedy pomyślał, że to krew ludzi z innych klas, zrobiło mu się niedobrze. Klinga powoli wysunęła się z drzwi szafy. Przez szpare widział, że jego prześladowca przygląda się szafie jeszcze przez chwile a potem znów z rechotem zaczyna łazić po klasie. Odill był już gotowy czekał na odpowiednią chwilę. Po chwili wyskoczył z szafy i rzucił w napastnika buteleczką, naszczęście na tyle dużą by solidnie pokaleczyć nogi nieprzyjaciela. Żucił się na i tak już leżącego rywala. Złapał za nóż który wypadł mu z ręki i z całych sił wbił mu je w środek czoła.

                                      .           .          .

Cały świat jakby skurczył się w sobie. Otworzył oczy. Błysnęło oślepiające światło. Gdy wzrok już się przyzwyczjił do światła zobaczył obok znajomą twarz Jasona. Przyglądał mu się z zmarwieniem i dumą.

-Wygraliśmy!

-Mhm- wyszeptał zmęczony Odill

-Przepraszam, że ci nie pomogłem... Teraz wstyd mi, że odpadłem pierwszy.

-No co ty? Przecież nie wygraliśmy bez ciebie.

- Dzięki...Odill? Wiesz co?

-Co?

-Wygraliśmy mecz z 5 klasą!!

Wszyscy w sali zaczeli klaskać włącznie z dyscyplinatorem któremu nigdy nic się nie podobało.

-A co z Gralem? Nie wybudziła się jeszcze?-przerwał auplauz bohater chwili.

-Nie... Wiesz po tym co się stało w symulacji... Wiesz... bardzo cierpi. Gnoje nie musieli je rozerwac na strzępy... Przecież wszystko co tam się zdaży czujesz na prawdę....

-My im też niezłą zbawe zgotowaliśmy... Ja ostatniego trochę uszczypnąłem tą saletrą...

-Stary on teraz nogami nie może ruszać! Teraz wsadzają go na wózek inwalicki.

Podczłapała do nich pielęgniarka wyganiając Jasona słowami „Nie przeszkadzaj mu. On musi odpocząć”„Uwielbiam to uczucie. Po wygranej...”W połowie przemyśleń Odill odpłynął w świat snu.

                                                    Głębokiego i ciężkiego snu.
           /KTrolll
Sory, że nie w sobote ale wstawić w sobote nie mogłem więc wtawiam dzisiaj.

2 komentarze:

  1. bardzo fajna opowieść, przynajmniej na początek :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe realia, choć chyba trochę ich nie rozumiem ;) // K.

    OdpowiedzUsuń